Witam! Tak, wiem… Większość z Was już kojarzy moją skromną
osóbkę z fanpejdża.
Inni, którzy dołączyli niedawno, troszkę mniej mnie znają. Z racji tego, iż Facebook nie zawsze jest miejscem do dłuższych wpisów, postanowiłam stworzyć swoje małe miejsce, gdzie będę mogła podzielić się z Wami nie tylko moimi pracami, ale i spostrzeżeniami, przemyśleniami, radami i zmartwieniami. Postanowiłam stworzyć sobie miejsce, gdzie będę mogła napisać to co mi zaprząta głowę, ale i moje drugie, (a może i trzecie poza Facebookiem i Instagramem) miejsce w sieci.
Czy powinnam się przedstawić i swoją małą historię? Oczywiście, ze tak! W końcu to nowe, nowiuśkie miejsce. Mam nadzieję, ze pomimo natłoku pracy, będę miała czas, by chociaż czasem tu zaglądnąć i cos naskrobać lub czymś się pochwalić. A więc: w chwili obecnej 26letnia mgr ekonomii. Mieszkam w małej miejscowości w województwie świętokrzyskim. Na co dzień zajmuję się rękodziełem i raz w tygodniu fryzjerstwem. Obie te „opcje” są moją wielką pasją, jak i sposobem na życie, moją pracą i moją miłością. Skąd się to wzięło? No właśnie - skąd?
Inni, którzy dołączyli niedawno, troszkę mniej mnie znają. Z racji tego, iż Facebook nie zawsze jest miejscem do dłuższych wpisów, postanowiłam stworzyć swoje małe miejsce, gdzie będę mogła podzielić się z Wami nie tylko moimi pracami, ale i spostrzeżeniami, przemyśleniami, radami i zmartwieniami. Postanowiłam stworzyć sobie miejsce, gdzie będę mogła napisać to co mi zaprząta głowę, ale i moje drugie, (a może i trzecie poza Facebookiem i Instagramem) miejsce w sieci.
Czy powinnam się przedstawić i swoją małą historię? Oczywiście, ze tak! W końcu to nowe, nowiuśkie miejsce. Mam nadzieję, ze pomimo natłoku pracy, będę miała czas, by chociaż czasem tu zaglądnąć i cos naskrobać lub czymś się pochwalić. A więc: w chwili obecnej 26letnia mgr ekonomii. Mieszkam w małej miejscowości w województwie świętokrzyskim. Na co dzień zajmuję się rękodziełem i raz w tygodniu fryzjerstwem. Obie te „opcje” są moją wielką pasją, jak i sposobem na życie, moją pracą i moją miłością. Skąd się to wzięło? No właśnie - skąd?
Może najpierw rękodzieło. O dawien dawna uwielbiałam prace manualne. Technika i
prace plastyczne (oczywiście poza rysunkiem) były moimi ulubionymi zajęciami w
szkole. Od zawsze przed każdymi świętami w domu robiłam własnoręcznie stroiki,
ozdoby na choinkę, prezenty ( nie, nie tylko je pakowałam, ale i zawsze
próbowałam robić coś od siebie :P ) Śluby i komunie w najbliższej rodzinie
zawsze były okraszone moimi dekoracjami. Wygląd stołów, krzeseł zawsze należał
do mnie. Tak wiem – śmieszne to, ale od zawsze tak było. Najpierw byłam
pierwszym pomocnikiem, potem już sama byłam brygadzistką :D A to dorwałam druty
i zrobiłam sobie szalik, albo ozdobiłam album na zdjęcia lub zerwałam kwiaty w ogródku
babci i układałam je w różne kompozycje. W okresie 5 lat studiowania, moja
„manualna i atrystyczna” duszyczka odeszła trochę na bok. Brak czasu, zajęcia,
ustawy, ekonomia matematyczna ... Studiowałam, ale tak na dobrą sprawę nie dawało mi to większej
satysfakcji. No ale mając na celu swoją lepszą przyszłość, brnęłam do
upragnionego magistra. A no właśnie – po
wyczekiwanej obronie, sprowadziłam się znów do domu. Brak zajęcia, notoryczne
wysyłanie cv. Totalna porażka i dramat. Chociaż w głowie świtały już pomysły na
siebie, ciągle było jakieś ale. Dlaczego wstążki? Dlaczego rękodzieło? Już
wszystko mówię, no a raczej piszę. Pewnego wieczoru szukając na popularnym
serwisie aukcyjnym jakiś błyskotek dla siebie, zobaczyłam bransoletkę, która
składała się z wstążki i koralików. Cholera! Fajna! Przecież banalna do
zrobienia – zrobię sobie! Na drugi dzień popędziłam do pasmanterii, kupiłam
potrzebne rzeczy i tak powstała kolejna własnoręcznie zrobiona rzecz. Jako
osoba uzależniona od mediów społecznościowych od razu pochwaliłam się nią
znajomym. Co się okazało? Kilka koleżanek sobie takie zamówiło. Pomimo mojego
zdziwienia zaczęło mi się to podobać. Miałam dużo czasu. Zaczęło się szperanie
w sieci, podążanie za inspiracjami i tutorialami, bo jako osoba nie lubiąca
stać w miejscu chciałam nauczyć się czegoś więcej. Wpadłam na pierwsze filmiki
w których wykonywana była metoda kanzashi.
No i się zakochałam! Płatek za płatkiem wychodził coraz lepszy i
kształtny. Znajomych zamęczałam zdjęciami
na swoim prywatnym profilu, no bo gdzie mam to pokazywać? Tak po
niecałych 3 miesiącach powstał mój fanpage. Co się potem okazało bardzo trafnym
krokiem. Już nie tylko znajomi mogli podglądać to co robię. Pierwszy 100 fanów
na stronie –szał, radość i niedowierzanie! Zaczęło mnie to motywować coraz
bardziej. Nakręciłam się, poznawałam nowe techniki by móc wszystko ze sobą
mieszać i łączyć. Powstawały moje autorskie wzory, co najważniejsze –
podobające się potencjalnym klientom. Wtedy wiedziałam już, że muszę iść tą
drogą i łapać szczęście za nogi. No bo połączenie pasji z pracą to największe
szczęście. I tak powoli, powolutku dotarłam do miejsca w którym jestem
teraz. Pasja stała się sposobem na
życie, powstała moja mała jednoosobowa działalność, z której na dzisiejszy
moment jestem bardzo dumna.
Między czasie powinnam już wspomnieć o fryzjerstwie. Jak lubiłam manualne prace
tak zawsze lubiłam modzić coś na głowie siostry lub jej koleżanek. Jej występy taneczne, były najlepszą okazją
by próbować upinać coś i tworzyć do walca czy salsy. Nie mówiąc już o tym, że
modelowanie jej włosów do Pierwszej Komunii Świętej należało do mnie. Powinnam
chyba dodać, że miałam wtedy 14 lat. Ciocia potrzebowała coś na jakąś imprezę
rodzinną? Żaden problem – siadaj coś zrobię. No i to trwało, również do
rozpoczęcia studiów. Ale… ale… przerwa nie trwała aż tak długo! Pewnego dnia na
uczelni, koleżanka Ewelina wspomniała: Aśka, otwarli bezpłatny kierunek na
technika usług fryzjerskich. Może się zapiszemy? Przecież jak nam nie
podejdzie, to przynajmniej może zrobimy sobie jakieś metamorfozy na głowach, zadbamy o kondycję włosów –
słyszałam, że mają fajnie wyposażoną pracownię. Moje zastanawianie się nie
trwało długo – spoko! Możemy spróbować! Tylko wiecie co? Zaczęłam się wkręcać.
Na pracowni, nie chciałam, żeby ktoś mi coś robił (zbyt wymagająca jestem)
wolałam coś tworzyć na głowach innych. Zazwyczaj były to właśnie jakieś
fryzurki okazjonalne, bo cięcie i koloryzacja mnie nie kręciły, były mało
artystyczne dla mojej duszyczki hehe. A widząc zadowolenie i pochwałę od
wychowawczyni – byłam w siódmym niebie! Potem coraz częściej powstawało coś na
głowie siostry, co rejestrowałam sobie na zdjęciach. Po jakimś czasie, w
przypływie nagłej głupawki w trakcie
niesamowitej nudy wrzuciłam kilka prac by pokazać to moim znajomym. Co się okazało – koleżanki zaczęły być chętne
na jakieś czesanie, a one zadowolone podawały pocztą pantoflową polecały mnie
swoim znajomym.
Miałam niesamowicie dużo szczęścia, ale nie przyszło to
samo. Kosztowało mnie bardzo dużo pracy, wiele godzin ćwiczeń i niemałych
(początkowo) nakładów finansowych. Jak widzicie, moje życie powiodło się do tej
pory tak a nie inaczej, co zasługuję również dzięki moim najbliższym, którzy
widząc mój uśmiech na japce i nakręcanie się zaczęli mnie wspierać. Mam nadzieję, że dużo się jeszcze nauczę, rozwinę i będę mogła to robić i rooobić!
Teraz już Każdy, kto tu zaglądnie pozna mnie lepiej, dużo pomysłów mam na tego bloga, więc jeśli tylko czas pozwoli - będę działać, pisać i pokazywać co się u mnie dzieje. A tymczasem dziękuję za uwagę! Do następnego.
Teraz już Każdy, kto tu zaglądnie pozna mnie lepiej, dużo pomysłów mam na tego bloga, więc jeśli tylko czas pozwoli - będę działać, pisać i pokazywać co się u mnie dzieje. A tymczasem dziękuję za uwagę! Do następnego.